aaa4 |
Wysłany: Pon 10:17, 19 Cze 2017 Temat postu: |
|
Wiercil sie na plastikowym krzesle, przyciskajac do piersi skorzana aktowke. Robil to tak mocno, ze malo brakowalo, a zgniotlby sobie zebra; i znowu poczul ten bol, ktory moglby uznac za zgage i zlekcewazyc. Zreszta to byla przeciez zgaga, nic innego. Nie przywykl do tak obfitego lunchu. Wiedzial jednak, ze podczas lotu do Nowego Jorku, a pozniej do Rzymu, podadza mu byle jaki posilek, ktory przynioslby jego nadzwyczaj wrazliwemu zoladkowi o wiele wiecej szkody niz klops i ziemniaczana papka, ktore zostaly Sophii z poprzedniego dnia.
Tak, to przez te resztki z obiadu rozbolal go zoladek, powiedzial sobie, rozgladajac sie po zatloczonej hali lotniska w poszukiwaniu toalety. Kiedy juz ja znalazl, nie ruszyl sie z miejsca, tylko najpierw dokladnie wszystko obejrzal. Przesunal na czolo okulary w drucianych oprawkach, kciukiem i palcem wskazujacym przetarl zmeczone oczy, a nastepnie znowu zlustrowal teren.
Wykluczyl najkrotsza droge, bo chcial uniknac spotkania z czarnoskora kobieta, ktora wreczala "materialy do czytania" - jak to nazwala na wlasny uzytek - kazdemu, kto byl zbyt grzeczny, zeby jej odmowic.
Wlosy kobiety zdobily barwne koraliki. Wystroila sie w swoja zapewne najlepsza suknie w purpurowe ciapki, ktora dodawala jej centymetrow w biodrach. Za to jej buty byly calkiem w porzadku. Mowila niskim lagodnym glosem, a kiedy pytala: "Czy moge panu zaproponowac materialy do czytania?", brzmialo to niemal jak piosenka. Kazdego tez, wlaczajac w to tych, ktorzy w odpowiedzi niecierpliwie burczeli pod nosem i odchodzili w pospiechu, pozdrawiala spiewnym zwrotem: "Zycze bardzo milego dnia".
Wielebny O'Sullivan zgadywal bez trudu, co kobieta miala do zaproponowania. Przypuszczal, ze byla jedna z owych nawiedzonych misjonarek.
Czy poczulaby, ze cos ich laczy, gdyby minal ja z bliska? Oboje byli kaznodziejami, |
|